Łukasz zapadł się głęboko w stary, wytarty fotel. Spocone dłonie
położył na kolanach i w napięciu obserwował krążącego po pokoju Marka, z
którego ust raz po raz wydostawało się kolejne przekleństwo.
- Szlag by to! - rzucił na zakończenie Marek i zatrzymał się
gwałtownie, zatrzymując wzrok na Łukaszu. - Wymyśliłeś coś?
- Nie - odpowiedział szybko Łukasz. Zerknął na zegar wiszący
na ścianie. Czas mijał, a dosłownie chwilę temu dowiedzieli się o nalocie policji na akademik. Minutę później znaleźli Ją.
Marek podążył za jego spojrzeniem i po raz kolejny tego
wieczoru zaklął. Urwał, gdy pewna myśl wpadła mu do głowy. Rzekł niemal
rozpromieniony: