Zadanie od Króla

czwartek, 13 sierpnia 2015

Skrzyżowali miecze, posypały się iskry; zgrzytnęło, kiedy ostrze przejechało po ostrzu. Rostyn zacisnął zęby, napierając mocniej na przeciwnika. Żaden nie chciał ustąpić.
Trwali tak przez chwilę, Bastian nie wytrzymał, ustąpił. Odskoczył do tyłu, spoconą dłonią ściskał rękojeść. Niepewnie zakręcił mieczem młynek. Pojedynek się przedłużał, a młody organizm powoli się męczył.
Rostyn wyprostował się, rozluźnił delikatnie napięte mięśnie. Tracił cierpliwość.
Słońce zdążyło wspiąć się wysoko po niebie, prażąc ich teraz niemiłosiernie. Stalowa zbroja nagrzewała się.
Nagły atak przeciwnika zaskoczył Bastiana. Jeszcze przed chwilą rycerz patrzył na niego spod przymrużonych powiek, a sekundę później młodzieniec ujrzał pędzące ku niemu ostrze. Instynktownie uniósł rękę, nieporadnie blokując cios – to go uratowało. Miecz Rostyna zjechał po mieczu Bastiana, wydając przy tym ostry, metaliczny dźwięk. Młodzian się skrzywił boleśnie, jego bębenki cierpiały.
Rostyn, nieco już podirytowany niekończącą się walką postanowił przyśpieszyć jej tempo. Ciął nisko, potem z lewej. Bastian parował cios za ciosem, ale widać było w jego ruchach zmęczenie. Przeciwnik postanowił to wykorzystać. Zamachnął się mocno z prawej, ostrze uderzyło w pancerz, który zabrzęczał głośno. Zaatakował od dołu, niespodziewanie; młodzieniec zablokował. Rostyn zdecydował się na mniej honorowe zagranie. Kopnął Bastiana w kolano, ten zgiął się gwałtownie z bólu. Rycerz wytrącił mu miecz z ręki i z rozpędu uderzył go barkiem. Młodzian upadł na plecy. Próbował wstać, ale Rostyn przyłożył mu miecz do gardła.
- Ostatnie słowa? - zapytał z uśmiechem.
- Chyba mnie nie zabijesz? - Przerażenie odmalowało się na twarzy Bastiana.
Gładkie cięcie szybko oddzieliło jego głowę od reszty ciała.

*

- Wasza Miłość.
Sir Rostyn Mężny, rycerz królestwa, uklęknął na jedno kolano i pochylił pokornie głowę. Jedną rękę oparł na rękojeści jego miecza, zwanego przez niego Ukojeniem, drugą zaś trzymał za włosy trzy odcięte głowy. Niektórzy mogliby uznać ten widok za makabryczny, jednak teraz był na dworze u Króla Toriana.
- Powstań, dzielny wojowniku – rzekł łaskawie Król. Rostyn wstał z klęczek i wyprostował się dumnie. - Jak cię zwą?
- Sir Rostyn Mężny, Wasza Miłość.
- Czego szukasz na moim dworze, sir? - Torian rozsiadł się wygodniej na tronie. Korona z wręcz krwistoczerwonymi rubinami przekrzywiła się lekko na ulizanych, złocistych włosach.
- Słyszałem heroldów, Wasza Miłość. Oto głowy Dalijczyków. - Rycerz podszedł kilka kroków i złożył głowy u stóp władcy. Następnie wycofał się z powrotem na swoje miejsce.
- Zapewne oczekujesz jakiejś nagrody, sir? - spytał Król. Oblizał się nieznacznie, zerkając na głowy.
- Byłbym niezmiernie rad, jeśli Wasza Miłość zechciałby mnie nagrodzić.
- Oczywiście, sir, oczywiście. Została jeszcze ręka mojej dalekiej kuzynki, księżniczki Jeanny. To prawie królewska krew, sir.
- Nie zrozumcie mnie źle, Wasza Miłość, ale nie jestem stąd. Wolałbym złoto – odparł Rostyn. Z niepokojem obserwował, jak Król, skończywszy oglądać głowy, skupił wzrok na nim. Kilka kropel śliny cieknących z ust władcy napełniało obawą równie mocno, co strażnicy z gwardii królewskiej, którzy cicho, na palcach, stanęli tuż za Rostynem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz