Projekt

sobota, 18 marca 2017

- Przyniosłem wyniki ostatnich badań, panie Gorecki.
Starszy mężczyzna, dotąd zgarbiony nad biurkiem, wyprostował się na dźwięk tych słów. Oderwał wzrok od papierów na blacie i spojrzał na asystenta wymęczonymi, acz skrzącymi oczyma.
- A więc mów, Alfredzie – rzekł, a nikły uśmiech zamajaczył na jego twarzy.
- Tak jak pan się spodziewał, wynik jest pozytywny. Dziesiąty z kolei szympans zwyczajny po zabiegu zachował całą pamięć i wyuczone odruchy.
Starzec pokiwał z zadowoleniem głowę i powrócił wzrokiem do porozrzucanych dokumentów.
- Dwadzieścia lat intensywnej pracy, setki badań, testów i zwierząt laboratoryjnych. Nie ma co dłużej czekać, Alfredzie. Szykuj maszynę.
- Oczywiście, panie Gorecki.
Alfred wyszedł. Pan Gorecki wstał z krzesła i rozprostował zesztywniałe kości. Ostatni raz spojrzał na dokumenty i podążył za Alfredem. Drzwi zamknęły się za nim, skrzypiąc żałośnie.
Na nagłówku każdej z kartek widniał napis „Projekt: reinkarnacja”.
Pan Gorecki szybkim krokiem przemierzał korytarze laboratorium. Na pierwszy rzut oka wydawał się być sprawnym, pełnym werwy staruszkiem – trudno więc się domyślić, że był chory na cukrzycę. Nikt nie wiedział także, że swoje tajne laboratorium zbudował w podziemiach szpitala należącego do jego przyjaciela, a właśnie teraz planował zreinkarnować się w dziecko jednej nic nie podejrzewającej pacjentki.
Pchnął drzwi na końcu korytarza. Alfred stał już przy maszynerii i podłączał kable. Pan Gorecki stanął przy panelu sterowania i ustawił przełączniki.
- Kogo wybrałeś? - zapytał.
- Średniozamożna rodzina, ale o długiej żywotności i niskim wskaźniku zachorowań. Płód rozwijał się bardzo dobrze i dziecko urodzi się w pełni sprawne.
- Świetnie. W takim razie do dzieła – rzekł pan Gorecki i wszedł do kabiny maszyny.
Alfred stanął przy laptopie i zaczął wpisywać komendy. Drzwi kabiny zatrzasnęły się szczelnie. Zaczęło się odliczanie. 10, 9… Pan Gorecki próbował się relaksować, ale w głębi duszy się czuł niepokój. 7, 6… Co, jeśli jednak się nie uda? Nie, to niemożliwe. 5, 4... Wtem do drzwi podszedł Alfred. Przysunął twarz tuż do szybki, patrząc prosto w oczy panu Goreckiemu. 3, 2...Uśmiechnął się mściwie i przekręcił główny zawór.

*

Pan Gorecki wrzasnął. Dyszał ciężko, łapczywie łapiąc powietrze. Otworzył oczy, pierwej zaciśnięte ze strachu, i wrzasnął drugi raz. Pochylały się nad nim dwa dziwne, powykrzywiane stwory, o ogromnych, czarnych oczach i dziwnej, zielonkawej skórze. Pan Gorecki machnął rękoma i krzyknął znowu, widząc przed swoją twarzą nienaturalnie długie, zielonkawe kończyny, pokryte ledwie widoczną łuską.
- Abri’glrim hamngdn?
- Mnhrbrilrm nirlmn.
Dzięki tej krótkiej rozmowie pan Gorecki dostrzegł niewielki otwór w dolnej części głowy stworów, które chwilę później znów stał się dla niego niewidoczny.
- Alfreeeeed! - krzyknął z wściekłości i bezsilności.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz