Dziennikarz przerwał pisanie, zamierając przerażony. Z klatki schodowej dochodził miarowy stukot racic...
Dzika Warszawa
czwartek, 30 marca 2017
Zaczęło się
niepozornie. Mieszkańcy obrzeżnych dzielnic co prawda zgłaszali
nasilenie problemu, ale zignorowano ich. Potem zaczęli znikać
ludzie. Najpierw spacerujący nocą przez las, potem z pojedynczych
samochodów, aż w końcu bano się opuszczać domy. Wkrótce
pierwsze dzielnice opustoszały. Czemu nie zareagowano? Trudno
powiedzieć. Sprawa niby absurdalna, ale przez niedopatrzenie jest
już za późno. Trwa ewakuacja centrum. Ale również bez pośpiechu,
jakby władze do końca nie mogły w to uwierzyć. Że ludzie tłoczą
się w wieżowcach, bo tylko tam dziki ich nie dopadną - nie
potrafią wchodzić po schod...
Dziennikarz przerwał pisanie, zamierając przerażony. Z klatki schodowej dochodził miarowy stukot racic...
Opowiadanie na konkurs "Warszawa w 100 słowach". Komisja go nie wybrała, czyżby niewygodna prawda? ;)
Dziennikarz przerwał pisanie, zamierając przerażony. Z klatki schodowej dochodził miarowy stukot racic...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz